Konserwatyzm ekologiczny w ochronie przyrody
Państwowa Rada Ochrony Przyrody – Prof. dr hab. Zbigniew Witkowski
W hołdzie pamięci Rogera Scrutona.
Znakomity brytyjski ekolog John Lawton twierdził, że wyznaczane przez nas do ochrony obszary i gatunki są wypadkową naszej wiedzy naukowej, naszych emocji, oczekiwań, wierzeń i postaw etycznych. Wśród przesłanek, służących troczeniu obiektów czy obszarów chronionych, przesłanki naukowe stanowią zaledwie kilka procent podstaw podejmowanej decyzji. Istotnym natomiast czynnikiem jest postawa i przyjmowane wraz z nią kryteria etyczne.
Współcześni działacze na polu ochrony przyrody reprezentują postawę biocentryczną, kiedy to człowiek jest niczym więcej jak jednym z wielu gatunków należącym do ziemskiej puli bioróżnorodności. Bioetycy natomiast starają się nas przekonać, że zabijanie zwierząt w trakcie polowań jest oczywistym barbarzyństwem. Oba te karkołomne poglądy są wytworem populacji wielkomiejskich, ludzi, którzy sądzą, że przyroda poza miastem to prawdziwe sanktuarium dzikości, a dzikie zwierzęta nie różnią się niczym od naszych pupili – psów i kotów rozpierających się leniwie na naszych fotelach i kanapach.
Tym pierwszym radzę aby u siebie w mieście próbowali stworzyć sanktuaria dzikiej przyrody, złożone z gatunków, które z tych miast wcześniej wypędziliśmy lub wybili (np. płazy, gady, wiele gatunków ptaków i ssaków oraz liczne owady) tych drugich zapytam dlaczego tak nienawidzą myśliwych, którzy „mordują” zwierzęta, nie widzą zaś takich samych mordów na takich gatunkach jak jenot, czy norka amerykańska, odbywających się w naszych parkach narodowych i w innych obszarach chronionych?
Wygląda na to, że zarówno jedni jak i drudzy nie przemyśleli swojego stanowiska. W opozycji do powyższych poglądów postaram się wyłuszczyć poglądy, uważane przez nich za archaiczne czyli koncepcję konserwatyzmu ekologicznego i wynikające z niej kryteria etyczne i ideowe postępowania w ochronie przyrody.
Definicja konserwatyzmu, którą znalazłem w wikipedii brzmi następująco: Konserwatyzm (łac. conservare – zachowywać) – doktryna, która oznacza obronę istniejącego porządku społecznego oraz umacnianie tradycyjnych wartości. Konserwatysta odznacza się m. in. wiernością wobec wyznawanej religii, silnym związków z rodziną i wspólnotą narodową, uznaniem własnego państwa za wartość najwyższą oraz szacunkiem dla autorytetów.
Zgodnie z definicją większość z nas powinna mienić się konserwatystami, przynajmniej w przypadku poszanowania tradycji, rodziny, narodu i religii w naszych działaniach czy też poszanowania autorytetów. Spoglądając ku środowisku do owej definicji powinniśmy dodać postawę wskazującą na rolę człowieka wobec jego przyrodniczego otoczenia. Postawa ta może mieć wiele wymiarów: egocentryczny, etnocentryczny, antropocentrycznym biocentryczny, geocentryczny itd. Konserwatysta powinien przyjąć postawę antropocentryczną. Tak bowiem wynika z przesłania religijnego i społecznej nauki Kościoła. Mam również graniczące z pewnością przekonanie, że postawa taka powinna wynikać z pozycji i roli człowieka we współczesnym świecie. To prawda, że jesteśmy zwierzętami, jednak jedynymi, które wytworzyły wyrafinowaną kulturę a nie jej rudymenty jak to ma miejsce u innych gatunków zwierząt. Nasza współczesna cywilizacja jest o lata świetlne dalej od tego co stworzyły w tej dziedzinie inne gatunki. Tylko my jak pokazuje Yuval Noah Harari w Homo Deus stworzyliśmy mity konstytuujące naszą cywilizację. Należą tu światowe religie, ramy prawne, w obrębie których konstytuują się narody i państwa, i wreszcie ekonomię , porządkującą życie gospodarcze.
Innym kardynalnym osiągnięciem człowieka jest przełamanie absolutnej dominacji genów nad naszym życiem. Pojęliśmy jak działają, a teraz możemy już regulować ich skład i strukturę w żywym organizmie. Ilość informacji nagromadzona przez nas w bibliotekach i innych nośnikach pamięci już dawno przewyższyła tą, która zawarta jest w naszym genomie.
My też tak bardzo zawładnęliśmy biosferą, że większość produkowanej na Ziemi materii i energii jest przez nas zawłaszczona. I wreszcie ostatni argument na rzecz antropocentryzmu: Homo sapiens to jedyny gatunek, który świadomie wydostał się w przestrzeń kosmiczną i też jedyny, który może świadomie zasiedlić inne ciała niebieskie.
Na razie nie przełamaliśmy naszych podstawowych ziemskich potrzeb: potrzebujemy tlenu do oddychania, potrzebujemy wody i żywności, potrzebujemy wielu innych dóbr i usług ekosystemu Ziemi, aby żyć i rozwijać własną populację. Potrzeby te coraz wyraźniej stają się polem konfliktu z innymi gatunkami zamieszkującymi razem z nami planetę. Jak dotąd mamy tylko jedną opcję wyjścia lub minimalizowania tego konfliktu, jest to świadome ograniczanie własnych potrzeb. . Koncepcja ta znana jako rozwój zrównoważony porządkuje nasze potrzeby w trzech kluczowych kwestiach: środowisku i jego zasobach, społeczeństwu i jego dobrostanie teraz i w przyszłych pokoleniach oraz rozwoju ekonomicznego, który być musi ale w formie zrównoważonej. Warto zauważyć, że koncepcja rozboju zrównoważonego odnosi się do naszej ekonomii, naszego społeczeństwa i naszego środowiska. Jest zatem na wskroś antropocentryczna. W oparciu o te przesłanki należy przypuszczać, że ochrona przyrody – dział ochrony środowiska, będzie również postrzegana z pozycji antropocentrycznych. Jednak tak się nie dzieje, większość ekofilozofów współczesnych, znaczna część przyrodników i niemal wszystkie organizacje pozarządowe kształtują pogląd, że jedynym poprawnym stanowiskiem etycznym w odniesieniu do przyrody i jej ochrony jest stanowisko biocentryczne, czyli takie, które zrównuje prawa etyczne innych gatunków do praw człowieka, czyniąc je równorzędnym z nami podmiotem etycznym.
Zwolennicy takiego stanowiska opierają się o dwa argumenty. Pierwszym z nich jest fakt, że my jesteśmy częścią przyrody i nie bardzo różnimy się od innych, a różnice te mają jedynie charakter ilościowy. Człowieka w rozwoju kultury dzielą od innych gatunków lata świetlne.
Argument drugi opiera się o słuszne przekonanie, że wszystkie gatunki niezależnie od ich stopnia komplikacji i pozycji na drabinie ewolucyjnej mają niezbywalne prawo do realizacji własnych potrzeb i mogą to czynić we własnym nie przekształconym środowisku.
Jako konserwatywny ekolog, zwolennik opcji antropogennej twierdzę, że realizacja naszych potrzeb, przynajmniej w teorii nie powinna uniemożliwiać innym gatunkom realizacji ich potrzeb.
W tym miejscu rozważań warto odwołać się do koncepcji dóbr i usług ekosystemu/biosfery. Koncepcja rozwoju zrównoważonego stanowi, że wykorzystanie przez naszą populację tych dóbr i usług nie może zmniejszać ich jakości ani podaży ilościowej zarówno dla nas, jak i następnych pokoleń. Przypomnę, że mamy cztery rodzaje tych usług: usługi produkcyjne, usługi regulacyjne, usługi kulturowe i usługi przestrzenne. Powszechnie zwraca się uwagę jedynie na nasze potrzeby w zakresie usług produkcyjnych, tymczasem bioróżnorodność to usługa kulturowa, walor krajobrazowy to zarówno usługa kulturowa jak i przestrzenna. Te ostatnie usługi, podobnie jak usługi regulacyjne są równie ważne dla ludzkości jak produkcja drewna, czy wykorzystanie trofeów zwierząt przez myśliwych. Przyjmując, że wszystkie rodzaje usług mamy obowiązek zachować dla przyszłych pokoleń musimy chronić i biotróżnorodność gatunków i piękno krajobrazu oraz s siedliska przyrodnicze, chroniąc je przed degradacją jakościową lub ilościową. W tej kwestii stanowisko antropocentryczne nie różni się od bbiocentrycznego, co zauważyli nawet najzagorzalsi biocentryści. Co więcej, dzięki takiemu podejściu do naszego środowiska możemy racjonalizować nasze poczynania w środowisku, opierając się o dostępną wiedzę naukową. Myśliwy ma obowiązek utrzymania dobrostanu populacji gatunków , na które poluje, leśnik wycina tyle drzew żeby produkcja drewna w drzewostanie osiągała maksymalny poziom (blisko punktu przegięcia krzywej logistycznej wzrostu = krzywa Verhulsta), zaś obszary ochrony ścisłej i ginące gatunki powinny być badane wyłącznie na sposób nieinwazyjny. Czy tak się dzieje? – oczywiście nie. Ale tak samo obserwujemy załamanie giełd prowadzące do globalnego kryzysu ekonomicznego (niezrównoważenie rozwoju i wzrostu), podobnie w sferze społecznej widzimy skrajne nierówności dobrostanu między ludźmi w obrębie państw jak i między nimi.
Wielu biocentrystów, szczególnie zwolennicy tzw. głębokiej ekologii szermują argumentem, że jest nas za dużo. Nasza populacja też podlega wzrostowi zgodnie z równaniem logistycznym. Nieoczekiwanie dla nas dostrzegamy to w Polsce i całej Europie, a także w coraz większej liczbie państw świata. Istnieje wiele czynników wpływających na wzrost naszej populacji. Duże miasta rosną dzięki imigracji, a przyrost ich populacji prowadzi do zmniejszenia liczby mieszkańców całej populacji. Te same duże aglomeracje to miejsca najwyższego poziomu życia w niemal wszystkich państwach. Prokreacja nie jest tam zatem celem najbardziej pożądanym przez mieszkańców.
Ochrona przyrody z punktu widzenia konserwatywnego antropocentrysty jest zatem taką samą potrzebą korzystania z dóbr i usług ekosystemów jak pozyskiwanie drewna w lesie czy łowienie ryb. Jest oczywiste, że ta pierwsza aktywność ma lepsze konotacje etyczne niż dwie pozostałe, jednak to niestety słaby argument. Warto na koniec zwrócić uwagę, że nawet bardziej pragmatyczne stanowisko niż przedstawione tu przez autora reprezentują najpoważniejsze organizacje i instytucje zajmujące się na ochroną przyrody. Na pytanie czy wolno polować na białe nosorożce dla pozyskania trofeum odpowiedź wydaje się oczywista – nie wolno. Jednak na prośbę kilku państw afrykańskich takie polowania odbywają się w ich parkach narodowych za zgodą naukowców z UICN i władz Konwencji Waszyngtońskiej. Dlaczego? Badania i obserwacje wykazały bowiem, że polowanie na samotne, nie biorące udziału w rozrodzie samce nie narusza zasobów genowych populacji, a dzięki ogromnym haraczom płaconym przez myśliwych (z czego połowa wpływa do kasy parku narodowego) poziom ochrony populacji tego gatunku przed kłusownikami i opieki nad pozostałymi osobnikami populacji tak się poprawił, że populacja gatunku zaczęła od wielu lat wzrastać. Tymczasem we wschodniej Afryce, gdzie nie dopuszczono takich rozwiązań populacja tego rzadkiego gatunku nadal gwałtownie maleje.
Nie mam kwalifikacji odnośnie postawy antropocentrycznej z punktu widzenia wiary. Wiem jednak, że przywołana na początku tej wypowiedzi postawy etyczne od egocenteycznej poprzez etnocentryczną, antropocentryczną, biocentryczną aż do kosmocentrycznej, są z punktu widzenia etyki postawami równoprawnymi i równorzędnymi. Patrząc jednak na etykę z punktu widzenia wiary, wiemy że bytem etycznym porządkującym nasze widzenie postaw etycznych jest Bóg – najważniejszy podmiot etyczny. To On w Księdze Rodzaju porządkuje byty etyczne – od człowieka stworzonego na Jego obraz i podobieństwo poprzez inne byty ożywione, do wszystkich pozostałych powstałych w dziele stworzenia. Jako konserwatysta z pokorą przyjmuję ten punkt widzenia, uzupełniając go wywodami opartymi o przesłanki naukowe.
Prof. dr hab. Zbigniew Witkowski