Ks. Prof. Józef Tischner – Ekologia Dnia Powszedniego

Treść referatu na podstawie zapisu magnetofonowego z nieznacznymi skrótami

Wystąpienie na VI Ogólnopolskim Sympozjum Katolików Świeckich w Krakowie 17 maja 1997.
Sympozjum: Chrześcijanin a Świat Stworzeń: Ekologia Dnia Powszedniego; etyka-ekologia-ekonomia.
Organizatorem Sympozjum była Prowincja Matki Bożej Anielskiej Zakonu Braci Mniejszych.
Franciszkańska Wspólnota Ekologiczna przy Klasztorze w.Kazimierza w Krakowie.
Prezentujemy to wystąpienie, ponieważ tezy Ks. Prof. J. Tischnera nic nie straciły na wartości. Warto do nich powracać w naszej codziennej praktyce i myśleniu o ekologii. Wystąpienie polecamy pod rozwagę wszystkim ruchom ekologicznym.

 

Darzę głębokim i spontanicznym szacunkiem inicjatywy, które mają na celu ochronę środowiska. Ich wartością jest to, że są konkretne, są zakorzenione w czasie i miejscu. Czy to chodzi o problem Czorsztyna, czy jak słyszałem przed chwilą o problem Sikornika, czy o problem ochrony dziedzictwa kulturowego –  to wszystko jest zakorzenione głęboko w konkrety i wydaje mi się, że na tym właśnie polega główna wartość ruchów ekologicznych.

Z drugiej strony zdajemy sobie sprawę z tego, że przedsięwzięcia konkretne mają swój drugi biegun. Tym biegunem jest to, co nazywa się świadomością ekologiczną. Z jednej strony istnieje konkretna działal­ność, a z drugiej ogromna praca nad pogłębieniem świadomości ekologicznej dzisiejszego społeczeństwa. Z natury rzeczy, ze względu na swoją profesję, jestem bliżej tego drugiego bieguna.

Pozwólcie Państwo, że parę słów powiem na temat świadomości ekologicznej i problemów teoretycznych, jakie się tutaj wyłaniają. Przede wszystkim istnieje pytanie, co należy rozumieć pod pojęciem środowisko człowieka, w jakim środowisku żyje człowiek, a także jakie środowisko przynależy do natury człowieka? Cóż to są za wartości, które budują fundament ludzkiego środowiska?

Pojęcie środowiska — środowiska ludzkiego — ma swoją bardzo bogatą historię. W rozmaitych czasach rozmaite obszary były uważane za mniej lub bardziej ludzkie. Dla jednych ludzkim środowiskiem były obszary wiejskie. Ci uciekali z miast na wieś. Dla innych obszarem ludzkim były obszary miejskie. Ci uciekali ze wsi do miast. Pustelnicy szukali swojego środowiska z daleka od miejsc, w których pojawiają się ludzie. Dla nich środowiskiem było to miejsce, w którym można było spotkać Boga. W Grecji pod pojęciem środowiska ludzkiego rozu­miano, jak się wydaje to, co opisuje słowo ethos. Heiddeger cytuje pewien fragment z życiorysu Heraklita. Oto pewnego razu przyszli do Heraklita ludzie, którzy chcieli zobaczyć mądrego człowieka. Słyszeli bowiem o nim, że do takich ludzi należy. Mieli pewne wyobrażenie mędrca, ale to, co zobaczyli, bardzo ich zaskoczyło. Było zimno i Heraklit siedział skulony na piecu chlebowym. Był bosy i grzał się. Kiedy go zobaczyli, w pierwszym odruchu chcieli się wycofać. Heraklit powstrzymał ich gestem i powiedział: nie odchodźcie, tu także ziszczają się bogowie. Można powiedzieć, ziszczają się bogowie. Słowo to także w języku Heraklita brzmiało ethos. Ethos to było środowisko człowieka, miejsce, w którym można spotkać bogów.

Najogólniej rzecz biorąc środowiskiem człowieka był ten obszar, w którym człowiek mógł powiedzieć, że jest sobą, u siebie. Nie tylko człowiek, ale każda istota żyjąca ma swój ethos, to jest miejsce, gdzie rośnie, dojrzewa, gdzie może czuć się sobą. A więc troska o środowisko w perspektywie greckiej polegała na tym, żeby budować w świecie takie miejsca, w których człowiek mógł czuć się sobą. Chodziło nie tylko o to, aby człowieka chronić od dzikiego zwierza, niedobrego klimatu, ale też chronić go od wroga, nieprzyjaciela, który nie pozwala mu być sobą.

W perspektywie chrześcijańskiej problem środowiska stanął jakby na szczególnym poziomie. Bardzo często pisze się o tym, że chrześcijaństwo w pewnym sensie było wielkim zamachem na ówczesne ludzkie środowi­sko. Mówi się o tym, że chrześcijaństwo było tą pierwszą siłą w historii Europy, która wyrwała człowieka z jego własnego środowiska. Doko­nać się to miało przez zabieg desakralizacji. Jeszcze Św. Augustyn pisze, że w tym okresie, kiedy on działał i żył, poganie usiłowali doprowadzić do odnowy myśli i religii pogańskiej. Religia ta bowiem znalazła się w wielkim kryzysie. Na czym polegał ten kryzys? Otóż to bardzo ciekawe: nie polegał on na tym, że ludzie stawali się ateistami, a wręcz przeciwnie. W okresie kryzysu religii pogańskiej mieliśmy do czynienia z ogromnym wzrostem doświadczenia sacrum, które zaczynało się mnożyć. Powstawały co raz to nowe świętości: święte źródła, gaje, jeziora, miasta. Można powiedzieć, że im bliższe upadku było pogań­stwo, tym bardziej starało się sakralizować świat. Sakralizować rzeczy, przedmioty – ale ich ilość nie przechodziła w jakość. Z nadejściem chrześcijaństwa, światu objawiła się nowa świętość: wcielony Syn Boży Jezus Chrystus. I wtedy, jakby pod wpływem jednego wielkiego wiewu, zniknęły święte gaje, źródła, jeziora, ale tym samym otwarła się droga do nowego spojrzenia na przyrodę. Od tego momentu nowego sensu nabrało powiedzenie: „czyńcie sobie ziemię poddaną”. Jeszcze przez długi czas pod wpływem nauki greckiej panowanie człowieka nad ziemią nie dochodziło do pełni swojego wyrazu. Ale już od czasu narodzin nowej nauki, od czasu F. Bacona, sprawa się głęboko zmieniła. W tym momencie nauka stała się narzędziem panowania nad światem. Świat przestał być święty i można było nad nim zapanować. Można powiedzieć, że od tego momentu świat stał się tworzywem. Czymże jest drzewo w nowej wizji świata? Jest tym, co można z drzewa zrobić: stołem, krzesłem, ławką. Czymże jest woda? Woda jest tym, co można z niej zrobić: energią dla młyna, miejscem do hodowli ryb. Czym są ryby? Tym, czym można zaspokoić nasz głód. W ten sposób pojawiła się nowa myśl, nowe podejście do świata, do przyrody. Ten świat, który już nie był światem sakralnym, stał się wielkim terenem, obszarem dla zdobywców. A zdobywców były dwa rodzaje: jedni zdobywali dalekie kraje, drudzy zatapiali się w świat otaczający, starali się przezwyciężyć choroby, nieszczęścia; starali się wydłużyć ludzkie życie i ułatwić je. Stali się zdobywcami nowej cywilizacji. I w ten sposób problem ekologii, problem środowiska zmienił sens, bo jeszcze u Greków środowiskiem było to, co było zastane. Miałeś drzewko w ręku — szukałeś miejsca, w którym można go zasadzić. Dzisiaj jest inaczej. Masz w ręku drzewko i szukasz materiału, który należy donieść, aby drzewko mogło dalej rosnąć. Dzisiaj to pojęcie tworzywa ogarnęło wszystko. A sam człowiek, jak to potem wyraziła myśl Nitschego, stał się wolą mocy.

Czymże jest człowiek? Jest wolą mocy. Jeśli popatrzymy bliżej na cały ten mechanizm, to zobaczymy coś charakterystycznego. Mniej więcej w tej samej epoce pojawiają się dwa style myślenia. Różne, ale trochę do siebie podobne. Z jednej strony Macchiaveli, a z drugiej przedstawiciele nowej techniki, nowej cywilizacji. Co daje Macchiaveli? Daje nową teorię rządów. Mówi: dziel i rządź. Podzielisz, będziesz mógł rządzić. Co robi współczesna technika? Robi podobnie. Mówi: dziel i rządź. Odłącz od siebie dwie siły, wprowadź równowagę pomiędzy nie, a będziesz panem tych sił. Spróbuj tak ustawić siły, żeby się wzajemnie kon­trolowały i będziesz panem tych sił. Tak powstaje maszyna parowa, tak powstaje motor spalinowy. Zawsze na tej zasadzie, że oto człowiek jest panem, a przed sobą ma samo tworzywo. Wszystko jest tworzywem. Glina to materiał na cegły, kamień na drogi — i oto tak człowiek usiłuje budować swoje środowisko. Kiedyś szukał środowiska, a dziś usiłuje go budować. Św. Franciszek należał do epoki, kiedy się szukało środowis­ka, kiedy miało się zaufanie do niego, kiedy się miało zaufanie do wilka, z którym się umiało porozumieć. Dzisiaj nie ma potrzeby zaufania, bo wszystko można tak przerobić, tak ustawić, że oto to środowisko będzie takie, jakie sobie człowiek życzy.

Jeszcze jedna, bardzo istotna uwaga dotycząca nowego stosunku do środowiska. Rola wojny oraz walki i ich wpływ na nasz stosunek do środowiska. Wyobraźmy to sobie bardzo konkretnie: człowiek, który znajduje się w sporze z drugim człowiekiem, kłóci się z nim. Co się wtedy dzieje z jego środowiskiem? Wtedy kamień, który obok niego leży, zmienia sens. Może na przykład służyć jako ładunek do procy. Rów może służyć jako kryjówka do ukrycia się przed drugim człowiekiem. Pole – środowisko człowieka – staje się nagle polem walki. Taki sens przybiera otoczenie człowieka: uczynić ze środowiska pole walki z drugim człowiekiem. A skoro pole walki, to potrzebny będzie proch, dynamit, potrzebne będą określone narzędzia. I w zasadzie cała współczesna cywilizacja powstała jako wynik takiej wizji świata. Narody walczą ze sobą, powstają wynalazki i znajdują określone zastosowanie.

Gdy nie ma wojen, to pojawia się inny problem: walki o byt, o przeżycie w konkurencji, o to, aby wygrało jedno przedsiębiorstwo konkurencyjną potyczkę z innym przedsiębiorstwem. A przeżyć musi nie dlatego, że jest egoistyczne, ale dlatego, że zatrudnia ludzi. Jeśli nie przeżyje, ludzie stracą pracę. I cóż wtedy z tego, że będziemy szanować ziemię, że będziemy szanować węgiel, wodę, jeżeli w wyniku tego szanowania ludzie zginą bez pracy. I stąd, wizja walki człowieka z człowiekiem rzutuje na pojęcie środowiska.

Wyniki postawy człowieka wobec środowiska, w której człowiek traktuje je jako tworzywo do przetworzenia i opanowania są nie tylko negatywne. Jej wynikiem jest także wiele sukcesów. Na przykład opanowanie zaraz, które przechodziły przez Europę i cały świat. Teraz, kiedy się mówi o świadomości ekologicznej na gruncie filozofii, problem ten powoduje cały szereg badań nad początkami, nad źródłem naszego stosunku do środowiska i nad naszym pojęciem środowiska. Prowadzi się specjalne studia i krytyczne badania poświęcone rodowodowi cywilizacji, techniki, dziejom cywilizacji pracy. Chodzi w tych bada­niach również o to, aby poddać krytyce nasze dotychczasowe podejście do sprawy środowiska.

Jak w tym wszystkim umieszcza się refleksja chrześcijańska, która wywodzi się w znacznym stopniu z ruchu franciszkańskiego, aczkolwiek wiemy doskonale, ze ma wcześniejsze korzenie? Oczywiście, ta refleksja nie próbuje odbudować tego, czego odbudować nie można, to znaczy pogańskiego sacrum. Czasy pogańskie są za nami i świat – ten świat materialny – przestał mieć charakter sakralny. Tego nie da się już odbudować i nie ma to sensu. Nasza nadzieja umiejscawia się w relacji między ludźmi. Jeżeli mój bliźni jest wrogiem, to moje środowisko składa się z kamieni do rzucania, karabinów, armat, prochu itd. Jeśli mój bliźni jest konkurentem zagrażającym mojemu istnieniu, to wtedy moje środowisko staje się surowcem, tworzywem, z którego muszę wydusić odpowiednią ilość pieniędzy, żeby nie upaść. I wtedy szacunek do środowiska ginie pod wpływem lęku przed utratą takich rzeczy jak źródła dochodu, źródła pracy, źródła życia. Jeżeli tak jest, to naszym głównym problemem jest obserwowanie stosunków między ludźmi i znalezienie takich sposobów, takich form stosunków międzyludzkich, żeby świat nie zamieniał się w pole walki i pobojowiska. I w tym, że tak powiem, nowym i zarazem starym podejściu do sprawy, kluczem jest to, iż środowisko, to przede wszystkim inny, drugi człowiek. Nie muszę w tym miejscu podkreślać bardzo głębokich konotacji franciszkańskich takiego podejścia do problemu środowiska.

Na zakończenie, próbując zejść z pola abstrakcji na pole praktyki, czym powinno charakteryzować się chrześcijańskie podejście do sprawy ekologii? Zawsze i wszędzie racją tego podejścia winno być dobro człowieka. Dobro przyrody poprzez dobro człowieka i dobro człowieka poprzez dobro przyrody. Oczywiście problem jakiego człowieka? Na pewno nie tego, który ma w sobie wolę mocy, ale człowieka wspaniało­myślnego, który pozwala być. Są to już jednak następne, odrębne zagadnienia.