Dzień Ziemi – dzień w pokoju i w spokoju

Felieton dr Zygmunta Fury

22 kwietnia   na całym świecie obchodzony jest Dzień Ziemi. Różne wyznania, narodowości, społeczności dają wyraz swojej trosce o Matkę Ziemie, Planetę Ziemie. Różne określenia przy tej okazji się pojawiają.

Z Dniem Ziemi związane są narodziny ruchu ekologicznego w świecie. Dzisiaj Dzień Ziemi obchodzony jest po raz 50-ty i jest to wspaniały jubileusz, który tylko potwierdza działanie na rzecz „Matki Natury” ludzi w każdym zakątku świata.

50 lat temu a nawet wcześniej  w USA a zwłaszcza Kalifornii,  Ameryka zaczęła  się zielenić i zazieleniła się co znakomicie opisuje ten ruch kontrkultury Charles Reich w swojej książce wydanej w 1970 roku Greening of America. Należy przypomnieć, ze wszystko to odbywało się w tle wojny  wietnamskiej, gdzie oddziały amerykańskich żołnierzy, wspierani napalmowymi bombami ścierały się z komunistyczną partyzantką Viet-kongu. Okropna wojna, zniszczenie ekosystemu, ofiary po jednej i drugiej stronie, towarzyszący cywilizacyjny bezsens. I w tym to czasie głównie studenci dokonują wolty a właściwie rewolty – to taki odruch katharsis, samooczyszczenia amerykańskiego. Ruszają na ulice, są demonstracje, parkingi uniwersyteckie zamieniają w zieleńce. Hasła zielonego świata podchwytują gwiazdy muzyki, śpiewa Janis Joplin, gra Jimi Hendrix, no i oczywiście John Lennon ze swoją Imagine.  Można sobie wyobrazić inny świat, świat zielonej nadziei, szansy, gdzie wszyscy są rodziną (tak jak w Polsce później, bo wszyscy Polacy to jedna rodzina) można powiedzieć, że Amerykańscy studenci nas wyprzedzili. Są w tym czasie katastrofy ekologiczne, wycieki ropy z tankowców. Hasła ekologiczne podchwytują politycy Senator Partii Demokratycznej  Gaylord Nelson proponuje ustanowić na 22 kwietnia Dniem Ziemi. Na ulice Waszyngtonu wychodzi 200 tys.  demonstrantów natomiast w całym USA  20 milionów ludzi. To daje początek  zainteresowania się ekologią przez  polityków świata.  Zielona nawałnica przemierza  przez świat. Środowiskiem naturalnym zaczyna interesować się ONZ oraz różne instytucje na świecie. Ochrona środowiska jest modna, to budzi sumienia, trzeba być green, eco itp. Zbierają się szczyty klimatyczne, rządy tworzą raporty jak np. w Norwegii Gro Harlem Brundtland, „Nasza wspólna przyszłość Our Common Future”. Nurt ekologiczny zagości już później w debacie różnych ruchów obywatelskich, pacyfistycznych, ekologicznych. W roku 1980 powstaje w Krakowie Polski Klub Ekologiczny, który jako pierwszy w bloku sowieckim sięga do  światowych dokumentów, pokazuje  Raport U Thanta, Deklarację Sztokholmską i inne. To jeszcze uchodzi  w roku 1980 na fali Solidarnościowego zrywu i karnawału wolności. Polski Klub Ekologiczny jako pierwszy mówi o Dniu Ziemi traktując ten dzień jako pewien symbol, wskazujący na globalny wymiar ekologii. Dla PKE nośne jest hasło: „Myśleć globalnie, działać lokalnie” dodajemy rozwiązywać lokalnie bo PKE zawsze proponował konkretne rozwiązania. Okres stanu wojennego zmroził  w debacie wskazywanie na globalny aspekt środowiska naturalnego i jego ochrony.  PKE zawsze w kwietniu dawał sygnał dla społeczeństwa, że ochrona środowiska ma wymiar światowy, to ważny problem i Polska musi być w tym tyglu przemian. To PKE wówczas organizował wydarzenia, debaty, a nawet koncerty na rzecz Ziemi. To dr inż.  Tadeusz Kopta w 1984 w kwietniu siadał na rowerek i jadąc z grupą eko-cyklistów dawał sygnał, że transport i komunikacja niszczy środowisko.

Później w latach dziewięćdziesiątych w zmienionej Polsce i w latach następnych Dzień Ziemi stanowił rutynową organizację imprez obchodzonych państwowo takich jak Dzień Lasu, Dzień Wody, Dzień Kolejarza, Dzień Policjanta, itp. Narobiło się tych dni. Praktycznie każdy dzień kalendarza to ekologia.

Przy tej okazji jakaś konferencja, sadzenie drzewa, po prostu taki rytuał, który w latach następnych przeszedł w banał.

Powstaje pytanie, czy ta metoda prowadzi do celu, jakie jest znaczenie Dnia Ziemi i czy tylko Dnia. Niszczona Matka Ziemia, eksploatowana ponad możliwe granice, towarzyszące szybki rozwój i konsumpcja, bez pohamowania powoduje wstrząsy. Wtedy pojawia się samoregulujący mechanizm w postaci trzęsień ziemi, tsunami i innych kataklizmów. Matka Ziemia grzmi, upomina nas. „Palec Boży”,  pojawiają się piewcy, prorocy zagłady, lewacko-liberalne, zielono-czerwone watahy  zbijają na tym kapitał stając się celebrytami przepowiadają koniec świata, niektórzy wchodzą do parlamentu. Znajdują pożywkę wśród zestresowanej młodzieży, buntującej się przeciwko wszystkiemu. Powrót do roku 1970, tam byli eko-hippisi i teraz ulice od ubiegłego roku dały znać  w podobny sposób o sobie. Stąd marsze klimatyczne. Wprawdzie brodaczy w uniformach militarnych i profesorków z kucykami na głowie nie ma w szeregach maszerujących ale są z tyłu tego wszystkiego, inspirujący i wykorzystujący to cyrkowe show. Bo ci sami, którzy maszerują wykorzystując  hasła ekologiczne na barykadach, zapominają o ekologii kiedy spożywają mięso, latają samolotami, jeżdżą samochodami, piją napoje z plastikowych butelkach itp. Przyszedł rok 2020, brutalny cios w branżę turystyczną, organizacje spotkań i konferencji, transportową, w budżety społeczeństwa i państw ze strony podstępnego koronawirusa COVID-19.  Zamknięci jesteśmy w ekologicznej kwarantannie. Przed okresem „ekologicznej kwarantanny” aktywnie organizowałem od wielu lat Ekodebaty, które przedstawiały obiektywnie zagadnienia z zakresu ekologii i ochrony środowiska natomiast obecnie obowiązkowo przebywam w domu otoczony książkami z okresu rozwoju ruchu ekologicznego i mojej ekologicznej rewolucyjności. Przeglądam  książkę „Zielenieje Ameryka”, historyczne raporty i prasę, historyczne biuletyny wydawane przy moim udziale przez PKE.

Moja ekologia na ten czas kwarantanny, moja planeta to mój skromny pokój. Tu jest mój ekosystem dlatego nie zamierzam wychodzić na ekomarsze, nie zamierzam też słuchać mijających się z prawdą i faktami ekologicznymi o klimacie  kandydatów na Prezydenta Polski w mediach reprezentujących i popierających ideologię ekologiczną, która niewiele ma wspólnego z prawdziwą ideą ekologii.  Obecnie dla mnie jak i większości społeczeństwa namiastką zieleni są kwiatki na balkonie. Za sprawą działania  nowych młodych ludzi w Radzie Naukowej PKE oraz buntem natury w postaci zatrzymania świata przez niewidocznego wirusa COVID-19 jest nadzieja na Zieloną Polskę i życie zgodne z naturą oraz dbanie o nasze wspólne środowisko naturalne w Polsce i na świecie.

Polski Klub Ekologiczny Małopolska działa aktywnie ekologicznie i mocno rozwija obecność w wirtualnej rzeczywistości, czyli sieci internetowej.

Codziennie rozmawiam z członkami Rady Naukowej PKE Małopolska, ponieważ w tym moc i siła do rozwoju naszego działania oraz realizacji nowych pomysłów w zakresie propagowania idei ekologii wśród młodego polskiego społeczeństwa.

Z Profesorem Zbyszkiem Mirkiem o propagowaniu ekologii w Polsce już rozmawiałem z rana, popołudniu wymiana idei ekologicznych z Prof. Zbyszkiem Witkowskim natomiast wieczorem wymiana myśli ekologicznych i politycznych z Prof. Zbyszkiem Myczkowskim.

 

Dobrze, że w obecnych czasach Internet jest wszechobecny, ponieważ sprawia możliwość komunikacji i wymiany idei, myśli z przyjaciółmi, znajomymi, rodziną w okresie ekologicznej kwarantanny spowodowanej nagłym zatrzymaniem świata przez niewidocznego wirusa COVID-19.

Przewodniczący Rady Naukowe PKE Małopolska

dr Zygmunt Fura